środa, 23 stycznia 2019

26. Sen zimowy

Od 4. miesięcy mój świat się całkowicie zmienił. Pojawił się On. Mój malutki W. Początki były bardzo trudne. Chciałam wszystko rzucić (oczywiście nie Jego) i wrócić do Ojczyzny. Kłótnie. Układanie się. Znowu dopasowywanie do nowej sytuacji. Myślę, że poradziliśmy sobie z tym. Mamy gorsze dni, bo czasem noce nieprzespane lub nie można zasnąć.. tak po prostu - życie. Jednak gorsze dni to już nie gorsze tygodnie. Dużo radości mnie spotkało ze strony rodziny i przyjaciół. Nowy członek rodziny nas wszystkich przybliżył i przybliża każdego dnia. Zrozumiałam też dlaczego moja przyjaciółka, która ma już dwoje małych bubasów, zachowywała się czasem dla mnie nie do zrozumienia. Teraz to wszystko przyszło i stało się naturalne. Tak wygląda życie. Mamy już tyyyyle lat! Cieszę się tym co mam. I nie są to już przedmioty, które mnie otaczają. Rzeczy przestały być ważne. Nie mam nawet ochoty bawić się w przebieranki. O wiele więcej radości sprawia mi wspólne spędzanie czasu, wypicie kawy, poczytanie, ich uśmiechy... :) Uczę się żyć tu i teraz. Jest jeszcze kilka spraw z przeszłości, które odłożyłam i ich nie załatwiłam. To moja wada - myślę, że jak coś zostawię to porządek sam się "zrobi". Dlatego muszę załatwić to, czego nie zrobiłam, żeby oczyścić siebie i spokojnie spać. A o przyszłości marzę, nie zamartwiam się, bo wiem, że wiele dobrego i czasem i smutnego mnie czeka. Jak nas wszystkich!

PS. Sen zimowy mnie nei dotyczy - cały czas rozwój i powrót do formy sprzed ciąży. ;)